Blog o macierzyństwie i nie tylko, z lekką dozą humoru ;)

piątek, 27 kwietnia 2012

Słowo, którego nie ma...

Jest pewne słowo, którego Synek_w_bojówkach nie ma w swym słowniku. Przydatne jak mało które inne, często wygłaszane najróżniejszym tonem przez wyrażającą cały kalejdoskop emocji Mamę. To słowo brzmi "poczekaj" :D Poczekaj synku, mama założy pieluchę. Poczekaj synku, mama zapnie spodenki. Poczekaj synku, mama odepnie pasy w wózeczku. Poczekaj synku, założymy nakolanniki. Poczekaj, poczekaj, poczekaj! :D 

Synek nic sobie z próśb Mamy o czekanie nie robi i błyskawicznie albo przekręca się na brzuszek na przewijaku i próbuje z niego zejść, albo odraczkowuje na z góry upatrzoną pozycję w samej pieluszce, gdy trzeba ubierać się do wyjścia, albo też wstaje w wózku naciągając pasy do maksimum i denerwuje się, gdy nie może wyjść z niego na podwórku. Najwyraźniej mały procesorek w jego głowie nie ma wprogramowanej takiej komendy, Mama musi zatem wykazać się refleksem snajpera, szybkością gazeli i siłą Pudziana, by dotrzymać mu kroku. Myśli skromnie, że idzie jej to coraz lepiej :D.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Identyczni ;)

Tata_w_bojówkach i Synek.

Gdy śpią, układają się tak samo, podobnie wtulają bokiem w pościel, jednakowo uginają nogę. Tak samo pochrapują, choć Tata nieco głośniej ;)

Gdy mówią, podobnie dobitnie akcentują swoje zdanie. Gdy się uśmiechają, tak samo łobuzersko błyszczą im oczy.

Gdy się cieszą, tak samo pokazują to całym sobą - słowem, gestem, miną. Gdy się smucą, podobnie rozczulają i jednakowo żądają utulenia.

Zawojowali moje serce ;)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Uwzięły się, no...

Na Synka_w_bojówkach uwzięły się... zęby. Fundują mu podwójną dawkę wątpliwej rozrywki, rosnąc sobie parami. Najpierw szturm przypuściły dolne jedynki, a gdy Synek myślał już, że jest po wszystkim, że teraz to on już wie kto one i po co one, przyczaiły się górne... I tak się czają od kilku dni, rozpychając dziąsełka i skutecznie przeszkadzając w zabawie, a nawet w jedzeniu czegoś ciepłego (a kto to widział obiad na zimno?). Mama_w_bojówkach z niejaką ulgą zauważyła dziś na dziąsełku Synka sinobiałe kreseczki - oznacza to, że dranie są blisko i już niedługo się wyrżną. Sęk w tym, że synka czeka teraz etap najtrudniejszy... Obolałe dziąsełka, a potem nauka gryzienia nowym garniturem. Zapobiegliwa Mama zaopatrzyła się w Dentinox i najróżniejsze gryzaczki - w tym również takie, które można schłodzić w lodówce przed zaaplikowaniem brzdącowi. Oby nie męczył się z tymi zębiskami zbytnio...

Jednocześnie Mamie nasuwa się refleksja, a właściwie refleksjo-pytanie, zainspirowane poniekąd komentarzem Taty_w_bojówkach, który oceniwszy stan dziąsełek pociechy łypnął na Mamę okiem i rzekł coś w rodzaju "No to teraz już raczej odstawisz go od piersi, prawda, bo będzie cię gryzł?" Mama z lekkim prychnięciem stwierdza, że nie zamierza odstawiać Synka od piersi, chyba, że zechce tego sam. A Synek gryzie i tak, odkąd ma pierwsze dwa ząbki. Kolejne dwa zasadniczej różnicy Mamie nie zrobią. Ad rem zatem: Która z mam czytelniczek zdecydowała się lub zmuszona była odstawić maleństwo od piersi właśnie ze względu na zęby? Czy to częste zjawisko? Hmm...

wtorek, 17 kwietnia 2012

Rozmawiamy z łabędziami...

Wiosna w niektóre dni wygląda już u nas całkiem wiosennie ;) Z tego względu, wykorzystując ostatnią ładną pogodę, postanowiliśmy wybrać się nad morze. Spacer nad wodę to dla Synka_w_bojówkach nie pierwszyzna, więc drzemał słodko gdy wózek terkotał po chodniku, sunął szumiąc po trawniku i nie obudziło go nawet lekkie zapadanie się kół w plażowy piach. Gdy Mama_w_bojówkach wjechała wózkiem na deski zaspiańskiego molo, synek otworzył jedno oczko, potem drugie i zaczął ciekawie rozglądać się wkoło. Blask słońca na zielononiebieskiej wodzie, pierwsze kroczki na deskach (Synek testował nowe buciki), widok przelatujących nad głowami mew - po wielu wrażeniach przyszedł jak zwykle czas na relaks w ramionach mamy. Spacerową ucztę mleczną przerwał nowy dla Synka dźwięk - pokrzykiwanie łabędzi. No i się zaczęło!

Mamo, co to tak krzyczy, co to za stwory? - zdawał się mówić Synek, gdy wyrywał się z objęć Mamy_w_bojówkach, kategorycznie żądając postawienia na ziemi i podprowadzenia do barierki molo. Mama po namyśle postawiła Synka na ławce nieco od owej barierki oddalonej i mocno objęła go w pasie tak, by mógł popatrzeć na unoszące się po wodzie... łabędzie! Śnieżnobiałe samce i pstrokate samiczki, cała gwarna grupa przyciągała uwagę Synka niczym magnes ;) Łabędzie pływały sobie dostojnie, co jakiś czas pokrzykując. Synek_w_bojówkach zamyślił się chwilę, po czym odpowiedział na okrzyk wdzięcznym "eeeeiiii, eeee, eee";) Po krótkiej wymianie uprzejmości łabędzie, zachęcone małym gadułą i, jak podejrzewa mama, spodziewające się, że rzuci im on nieco okruchów chleba, podpłynęły bliżej. Rozmowa trwała dobre kilka minut! Synek zaaferowany i nieco zmęczony dał się mamie namówić na porcję mleczka i relaks w wózku w drodze powrotnej tramwajem do domu. O przygodzie z łabędziami nie omieszkał opowiedzieć Tacie_w_bojówkach, gdy ten wrócił z pracy.

Nie bez kozery mówi się, że dzieci doskonale porozumiewają się ze zwierzętami... Ciekawe, o czym tak sobie gawędzili. Mama_w_bojówkach nie została, niestety, wtajemniczona w ich plany ;)

środa, 11 kwietnia 2012

Stuk puk, jak to brzmi?

Mali Odkrywcy, jak wiadomo, najszybciej uczą się wielozmysłowo. Synek_w_bojówkach dowiódł już nie raz i nie dwa, że największą frajdę sprawia mu łączenie poznania dotykowego ze słuchowym. Mówiąc krótko i nieco niefachowo - uwielbia uderzać łapką w różne rzeczy, by poznać, jaki wydają dźwięk. Sprawdza i słucha, co stanie się, gdy postuka piąstką, klepnie otwartą dłonią albo podrapie paluszkami. Nie umkną przed nim pudełka i torby, drzwiczki i szafeczki, posadzki i płytki, lustra i szyby w oknach... Każde z nich ma swój, jedyny taki, dźwięk, który małe uszka muszą poznać i fakturę, którą z chęcią zbadają małe rączki.

O ile w domu jest to zabawne i raczej bezpieczne, to już na spacerze bywa różnie... Jak bowiem wytłumaczyć ciekawemu świata Małemu Odkrywcy, że nie może klepnąć, drapnąć czy stuknąć, skoro on tak bardzo by chciał? Mama_w_bojówkach wyspecjalizowała się ostatnio w znajdowaniu bezpiecznych "instrumentów" dla synka, i tak zgromadziła takie oto spacerowe zdobycze: patyczki do potrząsania, kamyczki do postukiwania, trochę piasku do ugniatania, nieco żwirku do przesypywania, kilka szyszek co szeleszczą gdy potrzeć jedną o drugą... Musi przyznać, że słucha się ich całkiem przyjemnie ;)

piątek, 6 kwietnia 2012

Prędkość kicania

Synek_w_bojówkach ma wiele sprawdzonych sposobów na przemieszczanie się po domu. Czołganie, pełzanie i raczkowanie opanował już niemal do perfekcji, obecnie zaś szlifuje stąpanie z nóżki na nóżkę w asyście mamy, taty lub będącego w zasięgu mebla. Najszybszym jak dotąd sposobem dotarcia z punktu A do punktu B okazało się pełzanie... A właściwie, mieszanka pełzania z raczkowaniem, pieszczotliwie nazwana przez mamę "kicaniem".  Kicając, Synek_w_bojówkach najpierw dokonuje w główce kilku skomplikowanych obliczeń, następnie ustawia rączki w odpowiednim miejscu i kierunku, potem zaś jedym płynnym ruchem podrzuca do nich nóżki, by rączki, jedną po drugiej, z gracją odsunąć i cały cykl powtórzyć. I tak wiele razy. Do tego niezwykle szybko!

Przekonał się o tym choćby Tata_w_bojówkach, szykujący ostatniego wieczora obiadokolację. Zauważył on z kuchni, że synek kica sobie radośnie w okolicy wejścia do pokoiku, wielce zainteresowany zwisającym nisko paskiem z wiszącej nieopodal kurtki (paski i sznurki to temat na osobny wpis ;)). Zawołał więc do niego, by coś mu w kuchni pokazać, po czym odwrócił się do buchającego aromatem stojącego na gazie naczynia. Po niespełna dwu minutach obrócił się by kontrolnie zerknąć w miejsce pobytu synka i... nie dostrzegł go! Usłyszał za to charakterystyczne postukiwanie przemieszczających się po podłodze łapek, spojrzał w dół i ujrzał... Synka_w_bojówkach, w drzwiach do kuchni, tuż przed sobą, zaglądającego z wielkim zainteresowaniem do pomieszczenia ;)

Morał z tej bajeczki? Wołając do siebie małego kicacza pamiętaj, że przyjdzie szybciej, niż myślisz, że to możliwe ;)