Blog o macierzyństwie i nie tylko, z lekką dozą humoru ;)

poniedziałek, 23 września 2013

Odpowiednie nadać rzeczy słowo... (część 1;)

Synek - jak przystało na Małego Odkrywcę - ma coraz więcej do powiedzenia o otaczającym go świecie. Jako, że jego ulubieńcami pozostają aktualnie literki, dzielnie stara się wymówić ich coraz więcej. Mamę i Tatę najpierw dziwiła ilość literek, jaką brzdąc potrafi wskazać i nazwać zaledwie po kilku powtórzeniach (niektóre, przekornie, również po angielsku ;P), a ostatnio zaskoczeni zostali... Hmm... Jak to nazwać? Spostrzegawczością, kreatywnością, wyobraźnią i pamięcią w jednym? Otóż Synek zaczął 'znajdować' literki w najróżniejszych miejscach i z niemałą uciechą - a nawet dumą - głośno demonstrować je rodzicom:

- zbudował z klocków duplo literkę T

- z drewnianych klocków złożył literkę H (a właściwie małe h)

- ekierkę trzymaną wierzchołkiem do góry nazwał A

- tę samą ekierkę obrócił poziomo i nazwał D
- na nieodłącznym znikopisie, uwaga, napisał, bez pomagania! literkę A!
Literki powstawały w ciągu kilku dni, niezależnie od siebie i bez zachęt ze strony Mamy czy Taty.
Nasz mały mądry móżdżek nie przestaje zaskakiwać! ;)

W kolejnym odcinku nieco więcej o naszych literkowych grach i zabawach ;) Tymczasem!

czwartek, 12 września 2013

Wspomnienie Lata

Wygląda na to, że lato się skończyło... Od kilku dni za oknem deszcz i szaruga, w mieszkaniu zimno, chyba że schowamy się pod kołderkę z kubkiem kakao (Synek) lub kawy (Mama)... Obserwujemy przez okno skulonych pod parasolami ludzi, pędzącymi w strugach deszczu do swoich spraw. Z rzadka widać wózki dziecięce, szczelnie opatulone w przeciwdeszczową folię, tak, że ich małych pasażerów właściwie nie widać... Trochę szkoda, że pogoda się zepsuła, jednak lato - trzeba przyznać - zapewniło nam sporo ciepłych dni i wiele atrakcji dla dociekliwego Małego Odkrywcy. Zatem - czas na małe podsumowanie!


Tego lata odkryliśmy kilka ciekawych miejsc, gdzie można się bawić, pozwiedzać, a nawet całkiem dobrze zjeść! Jednym z nich jest bez wątpienia 'Tawerna Nadmorska' niedaleko plaży w Brzeźnie. Ceny zachęcają, smak potraw tym bardziej - Synek poleca zwłaszcza rosołek z makaronem, fileciki z łososia w delikatnej panierce podawane z frytkami, oraz racuchy z jabłkiem ;) Oprócz ciekawego menu Tawerna okazała się mieć dwa potężne atuty dla rodzica: ogromny plac zabaw, wyposażony zarówno w sprzęty dla maluszków, jak i atrakcje dla starszaków, oraz... automaty, z których za złotówkę (lub dwie) można wydobyć na przykład... piłeczkę z kauczuku. Mina Synka na zdjęciu mówi sama za siebie, jaką frajdę sprawiło mu wydobywanie piłeczek (Mama naliczyła ich już z dziesięć, łącznie z tymi zagubionymi ;) ) i późniejsza nimi zabawa. Zdecydowanie polecamy!

Jako zapaleni cykliści nie zniechęciliśmy się nawet w upał, odwiedzając rowerem... plażę w Jelitkowie i pobliski park ;) Tu z kolei polecamy miejsce niemalże idealne dla maluchów, które niezbyt lubią bezkresny Bałtyk Zatoki Gdańskiej - Potok Oliwski, a ściślej jego ujście do morza w sąsiedztwie wejścia nr.67 na plażę. Woda jest tam płytka, ciepła i czysta, można więc bezpiecznie pławić się w niej do woli. W pobliżu jest sporo jadłodajni, rozległy park tuż przy plaży i lodziarnia z kręconymi lodami włoskimi, mniam! ;)


 Na chłodniejsze dni też mieliśmy sprawdzony patent - odwiedzanie okolicznych placów zabaw. Choć w samym Wrzeszczu, gdzie aktualnie mieszkamy, jest ich niewiele, inne dzielnice obfitują ciekawe zabawowe zakątki, chętnie więc wyruszamy by sprawdzić, jakie interesujące sprzęty i łamigłówki w sobie kryją. Po 'wyjeżdżeniu' się na takiej, dajmy na to, karuzeli można poobserwować ją z boku, zrozumieć jak działa, a potem... pokręcić na niej kolegę ;) Zadowolenie gwarantowane ;)

Ciekawe tylko, czy uda nam się równie ciekawie zorganizować jesiennie dni i wieczory, gdy spacery nie będą, niestety, ani tak częste, ani tak długie, jak dotąd... 

Życzcie powodzenia ;)

wtorek, 10 września 2013

Liter(a)ki

Jak każdy mały odkrywca, Synek interesuje się wieloma rzeczami jednocześnie. Ostatnio jednak prym wiodą zdecydowanie litery - wszelkie litery. Wykorzystując każdą chwilę na obcowanie z tymi jakże ciekawymi, z lekka abstrakcyjnymi, a jednak namacalnymi i różniącymi się między sobą, choćby tylko brzuszkiem czy nóżką, przedmiotami, Synek opanował już większość z nich wizualnie, a kilka jest już w stanie 'napisać' paluszkiem w piasku czy kredą na tablicy!

Podczas spacerów koniecznie musi odbyć się "poszukiwanie literek" - rozglądamy się za szyldami, reklamami, plakatami, a także skrzynkami pocztowymi i tymi z przyłączem np. gazowym, a Synek z zapałem pokazuje kolejno namalowane tam litery i odczytuje te, które zna (lub wydaje mu się, że zna). Jadąc samochodem czy będąc w sklepie, restauracji czy w zasadzie każdym innym miejscu, Synek wypatruje liter i głośno obwieszcza, że którąś znalazł ;) Ulubionymi są, jak dotąd z przyczyn nieznanych mamie, litery 'brzuchate' czyli B, P oraz R. Dwie pierwsze wygłoskowywane* są całkiem ładnie, trzecia - jako że do jej opanowania jeszcze troszkę - wskazywana jest Mamie z uśmiechem i zachwytem na twarzy.

Litery bywają rysowane palcem w piasku, pisane kredą na tablicy lub kredką w kajecie, rysowane na znikopisie, lub też 'masowane' przez rodziców na synkowych plecach. Obowiązkowo przy czytaniu książeczek Synek pokazuje znane mu literki, głównie duże, bo pewnie łatwiej je zauważyć. Literki goszczą też często w piosenkach oraz bajkach**, które Synek ogląda na co dzień... Słowem - kąpiel literkowa! 

Ogromną frajdę sprawił Synkowi ostatnio Tata, przywożąc 'z zakupów'... magnetyczne litery! O takie, do przyczepienia na lodówce (jak u nas na przykład) lub magnetycznej tablicy:

Mama nie spodziewała się, że wciągnie to Synka tak bardzo, ma więc cichą nadzieję, że entuzjazm do poznawania i nauki mu szybko nie minie... ;)

__
* jak uczycie liter Wasze dzieci? chodzi mi o naukę ich głośnego czytania. Czy mówicie np., że 'B' to "be" czy "b(y)"? Synek uczony jest tej drugiej wersji, jako że Mama natknęła się ostatnio na informację, jakoby dzieci uczone wersji pierwszej - literowej, a nie głoskowej - miały potem problem z prawidłowym czytaniem wyrazów i np. zamiast "kot" czytały - co po chwili zastanowienia okaże się z ich punktu widzenia logiczne! - "kaote" ;)
__
** właściwie nie tyle bajkach, co piosenkach mających na celu zapoznanie z literami jako takimi lub też całym alfabetem. Synek ogląda i słucha ich w dwu językach, tak by zaznajamiać się już teraz z językiem angielskim ;)


sobota, 17 sierpnia 2013

To nie jest blog parentingowy!

Nie tak dawno temu niejaki Kominek rozpisał się nieco o tym, czym uwierają go blogi parentingowe. Wśród wad tudzież przywar wymienił między innymi to, że blogi te za głównego bohatera przyjmują... dziecko i jego rodzinę. Nie pasowało mu opisywanie zabawnych sytuacji, ważnych kroków rozwoju czy ciekawych podróży malucha. Nie cieszyły go refleksje rodziców dwojga, trojga czy większej liczby pociech, jak to każde z nich jest inne i ubarwia świat rodziców. Nie pochylił się również nad znaczeniem opowieści z czasów ciąży, karmienia piersią, czy związanych z tym różnorodnie przydatnych rad. Kominkowi zabrakło tzw. lifestyle'u

Czym jest, lub czym ma wg niego być, blog parentingowo-lifestyle'owy? Jak dla mnie - jedną wielką recenzją. Tu ciekawy rodzicielski gadżet, ówdzie poradnik, przy innej okazji znów - test produktu konkretnej firmy, za współpracę z którą blogger/bloggerka niechybnie zgarnia niemałe profity. Tylko gdzie, w tym wszystkim, rzeczony parenting, czyli... nasze poczciwe rodzicielstwo? Gdzie miejsce na wzloty i upadki, podróże małe i duże, refleksje i rozważania o chwilach jakże ulotnych, całkiem możliwych do przeżycia bez stosu ułatwiających gadżetów i lektury tysiąca modnych poradników?

U Mamy_w_bojówkach nie znajdziecie recenzji gadżetów, poradników ani stosu rad. Nie natkniecie się na opinie o lekarzach i lekach czy inne rodzicielskie strategie. Ten blog to zapis naszej rodzinnej podróży przez życie, za który nie oczekujemy fanfar czy zapłaty. Ani nawet reklamy. Cieszymy się, gdy zajrzycie, gdy zostawicie miłe słowo. Tylko tyle... Aż tyle ;)

Choć Mama_w_bojówkach czytuje blogi parentingowe, ba - ma nawet wśród nich swoich ulubieńców, nie taki kierunek wybrała dla własnego kawałka blogosfery. Cóż, trudno! ;P

środa, 8 maja 2013

Podpatrzone na placu zabaw...

No i znów nas tu długo nie było, a to za sprawą pogody - coraz cieplejsza, a ostatnio wręcz gorąca, zachęca do dłuższych, no i dalszych, wypraw poza dom. Jako, że znane i najbliższe parkowe placyki zabaw trochę się już Synkowi opatrzyły (w końcu zimą bywaliśmy tylko na nich, a i to krótko), Mama_w_bojówkach zdecydowała o wypadach do sąsiednich dzielnic, gdzie namnożyło się nowych, relatywnie zadbanych placów zabaw, dzięki odpowiednim dotacjom dla władz miasta. Jest ich tyle, że właściwie to każdego dnia tygodnia możemy bywać na innym, albo i dwóch innych!

Ale ale, Mama nie o tym chciała pisać. Wpis traktować ma o pewnej grupie placowych bywalców, których miała okazję poobserwować w ich środowisku naturalnym - opiekunów bawiących się dzieci. Po kilku wizytach na placykach Mama ma już gotowe coś w rodzaju klasyfikacji placowych opiekunów, którą postara się pokrótce tu streścić:

Typ 1 - "Nie biegaj, bo się spocisz!" - najczęściej babcia lub starsza pani niania. Stoi z boku lub siedzi na ławeczce, niekiedy paląc papierosa (!) i strofuje bawiącego się brzdąca. Malcowi nie wolno się ruszyć szybciej niż statecznym krokiem, bo się spoci, zgrzeje i najpewniej zachoruje, a wtedy... "babcia / ciocia już więcej tu z Tobą nie przyjdzie." Hmm, czy mi się wydaje, czy to nie o interes babci / cioci chodzi w tej zabawie?

Typ 2 - "Podziel się zabawką!" - z pozoru niegroźny, zachęca dziecko do dzielenia się łopatką / wiaderkiem / huśtawką / autkiem itp. Wróć, rzecz właśnie w tym, że nie zachęca, a podejmuje decyzję za malucha. "Teraz pobawi się chłopczyk / dziewczynka / no oddaj, już długo się bawisz / no daj, trzeba się dzielić!" - słowa te zazwyczaj poparte są... wyrwaniem dziecku z ręki autka / łopatki lub wysadzeniem go z huśtawki, a następnie przekazanie zabawki lub huśtawki innemu dziecku. Nie rozumiem, doprawdy. Dwuletnie dziecko już przecież zrozumie, że ma dać chłopcu / dziewczynce zabawkę, gdy już się nią skończy bawić... Nie trzeba wyrywać, przecież maluchy szybko się "nudzą" i przechodzą do nowej zabawy... Ech ;/

Typ 3 - "Tu się baw!" - zwany inaczej helikopterem. Chodzi / stoi / wisi nad dzieckiem, bynajmniej nie dlatego, że jest ono w tarapatach. Komenderuje, nierzadko ciągnąc dziecko za sobą lub, gdy jest młodsze / mniej mobilne, po prostu je przestawiając z punktu A do B: "Tutaj idziemy, nie nie tam, tu się bawimy, no chodź tutaj, tam mama / babcia / ciocia nie chce!" No właśnie, pytanie, KTO nie chce?

Typ 4 - "Bo więcej / jutro / nigdy już tu nie przyjdziesz!" - znany też jako "Bo pójdziesz zaraz do domu!" - gdy naluch robi coś, co piekunowi jakkolwiek się nie podoba - wchodzi sam na huśtawkę czy zjeżdżalnię, biegnie do jakiegoś interesującego miejsca i na moment znika z oczu, podnosi z ziemi robaka / kamyk / patyk / cokolwiek innego niebędącego nawet "śmieciem" i bezpiecznego - opiekun burczy ze swojej ławki "bo Cię zabiorę do domu!". Co ma dać taki tekst? Jak dla mnie zabija dziecięcą ciekawość... nie prościej iść parę kroków za brzdącem i obserwować go, w razie potrzeby pomagając w zabawie lub ratując z opresji? :(

Typ 5 - "Aleś Ty niedobry!" - wersja ekstremalna typu 4. Nie precyzuje, co dziecko "zmalowało" - mogło zjechać ze zjeżdżalni bez asekuracji, ale mogło też na przykład sypnąć innemu dziecku piaskiem w oczka czy do wózka. nieważne. To nie zachowanie, to dziecko jest dla tego opiekuna "niedobre". Z gruntu i na wieki. I najlepiej obwieścić to gromkim głosem przy obecnych na placyku dzieciach, mamach, ojcach i innych opiekunach. Po co? Co stało się z mądrością pt." Chwal publicznie, gań prywatnie?" Nie ogarniam...

No i perełka na koniec -  typ 6: tak zwany sezonowy, pojawia się bowiem na placykach w lecie i późną wiosną. Cechuje się notoryczną niechęcią do zmiany przyzwyczajeń zimowych na letnie, szczególnie w kwestii ubioru malucha. Dziś widziałam, przy 26 (słownie: dwudziestu! sześciu!) stopniach w cieniu (w cieniu!!) na placyku zabaw może roczną dziewczynkę ubraną w długi rękawek, pod którym marszczył się krótszy, rastopki (!), dżinsy, sportowe adidasy oraz... szydełkowaną czapeczkę na głowie. Sporo samokontroli kosztowało mnie niepowiedzenie tej mamie czegoś, no, niezbyt cenzuralnego. Zwłaszcza, że do dwójki starszych dzieci które z nią były co chwilę rzucała: "zdejmij czapkę, bo się zgrzejesz!" "sciągnij kurtkę, bo gorąco!" "idź do sklepiku po picie!" - a o malutkiej to już niełaska pomyśleć? 

Skąd się biorą tacy ludzie??

środa, 20 marca 2013

Daddy Time!

Zdradliwa pogoda zafundowała Rodzince_w_bojówkach przeziębienie. Tata i Synek równo zasmarkani większość dnia najchętniej pewnie spędziliby w łóżku, jednak oto na horyzoncie pojawiła się kusząca perspektywa dla Synka - dzień z Tatą! Rzadko prócz weekendów jest tak, że już od rana można Tatę wciągnąć w gry, zabawy i szaleństwa. Synek stwierdził więc rano, że szkoda czasu na leniuchowanie... 

Po porannym mleczku przeciagnął się radośnie, pomyślał chwilkę i przystąpił do organizowania Tacie pobudki ;> Mama, nieświadoma co się dzieje, gdyż rano karmi zwykle "na śpiocha", słodko w tym czasie spała... Synek powitał lekko zdezorientowanego Tatę szerokim uśmiechem, po czym chwycił go za rękę i wyciągnął do bawialni, zahaczając o kuchnię by zdobyć jogurt i herbatniki na śniadanie. Podobno całkiem miło im się rysowało, przegladało książeczki, budowało z klocków i słuchało mocnej muzyki z tatowego telefonu - mama zna tę historię z opowieści przy kawie, którą jej ukochani dwaj zaparzyli i przynieśli do łóżka ;> Na własne oczy widziała natomiast jak wędrowali na piętro do tatowego warsztatu, pełnego ciekawych urządzeń i narzędzi, albo jak przygotowywali popcorn do poobiedniego seansu filmowego. 

Dziś do większości zabaw wyznaczany na ochotnika był Tata - Synek przychodził, brał go za rękę lub wskakiwał w ramiona i zdecydowanym gestem pokazywał, co i gdzie mają zrobić. Udane było też zakończenie dnia: po maminych zabiegach pielęgnacyjno-toaletowych i wieczornym mleczku, Synek wtulił się w ramiona Taty, by chwilę potańczyć z nim przy muzyce, po czym... słodko na nim usnął i śpi tak do teraz, gdy Mama z lekkim rozrzewnieniem umieszcza tu ten wpis ;)

...i jak tu nie kochać takich dwóch? <3

poniedziałek, 4 marca 2013

Śmieciarka... nie tylko Jarka ;)

Babcia mawia, że im Synek_w_bojówkach jest starszy, tym bardziej przejawia "typowo chłopięce" zainteresowania. Interesuje się, na przykład, wszelkiej maści pojazdami, maszynami, narzędziami oraz konstrukcjami. Jednym z synkowych ulubieńców w pierwszej z wymienionych kategorii jest śmieciarka. Ot, najzwyklejszy pojazd z wdzięcznym logo SAPO czy innego PRSP, majestatycznie sunący ulicą i łykający z poszumem zawartość kolejnych kubłów, kontenerów czy worków. Dla dorosłych - nie wart drugiego rzutu okiem, jednak Synkowi bardzo się podoba, niemal zawsze odciągając go od zabawy czy innej akualnie wykonywanej czynności, gdy tylko słychać go w pobliżu. Na naszym osiedlu, z jakiegoś powodu, śmieciarki występują zwykle w wariancie pomarańczowym:




Obserwowanie z okna, jak znikają w czeluści wozu kontenery ze śmieciami, jak migają światła, jak podnosi i opuszcza się rampa, a potem, jak pojazd odjeżdża powoli i znika za rogiem, chyba nigdy się Synkowi nie znudzi. Zaczął rozpoznawać śmieciarkę na książeczkowych obrazkach, a także w oglądanych filmikach, takich np. jak TuTiTu (to ten kosmiczny ludzik, co składa z części różne interesujące rzeczy - wbrew pozorom krótkie, bo tylko trzy- lub czterominutowe odcinki mają sporo wartości edukacyjnej!):




A skoro o książeczkach mowa, znaleźliśmy ostatnio nową serię dla Synka - "Mały Chłopiec"*. Jednym z tytułów jest właśnie "Śmieciarka Jarka", z krótką historyjką o pracy tytułowego bohatera i jego pojazdu. W prosty i estetyczny sposób wyjaśnia Synkowi co, jak i po co dzieje się w śmieciarce. Czego chcieć więcej?



__
* Seria "Mała Dziewczynka" też jest i pewnie ją znacie. To ta, w której, bodajże, Julka bawi się w sklep, Kasia piecze ciasto, a Tosia wozi w wózeczku lalki ;) Niejedna mama dyskutowała już o nieco stereotypowym wydźwięku obu grup książeczek. Mama_w_Bojówkach być może również podejmie ten temat na łamach bloga, ale w nieco innym tonie, no i  - kiedy indziej. ;)

piątek, 1 marca 2013

Mama wyróżniona, czyli nominacja do Liebster Award :)

Miło mi poinformować, że blog Mamy_w_bojówkach został nominowany do nagrody Liebster Award (serdeczne dzięki dla Olgi a.k.a. European Mamy ;) )!

Nominowani zobowiązują się - wg pomysłodawczyni nagrody - upublicznić 11 ciekawych faktów na swój temat, a także ... nominować kolejnych 11 znanych sobie blogów, pod warunkiem, że mają one 200 lub mniej obserwujących - ot, promocja ciekawych, a jeszcze mało znanych blogów ;)
Nominowanych należy o tym poinformować, a także zadać im... 11 pytań. Magia 11tki? Czy jest na sali numerolog? :>

A zatem, do dzieła - oto 11 ciekawostek o Mamie_w_bojówkach:
1) jest molem książkowym, choć ostatnio, idąc z duchem czasu, czytuje raczej e-booki niż papierowe woluminy.
2) jest śpiochem i to konkretnym - jeśli nie musi wstać, to nie wstanie :)
3) uwielbia długie spacery, zwłaszcza odkąd pojawił się Synek, któremu warto pokazać jak najwięcej interesujących miejsc
4) nie przepada za gotowaniem, lubi za to... sprzątać :)
5) jej ulubioną porą roku jest jesień
6) ma prawo jazdy, choć boi się jeździć autem :P
7) egzamin na owo prawo jazdy zdała... w drugim podejściu, z ośmiomiesięcznym ciążowym brzuszkiem :)
8) marzy o... wyjeździe do ośrodka wczasowego, takiego starej daty, ze stołówką i wieczornym dancingiem
9) w dzieciństwie jeździła konno oraz na łyżwach - obu sportów jej teraz nieco brakuje :)
10) dzień bez porannej kawy, z dodatkiem bitej śmietany, jest dla niej dniem straconym :>
11) dzięki Tacie_w_bojówkach nauczyła się... tańczyć salsę ;)

A teraz, by tradycji stało się zadość, odpowiedzi na pytania Olgi:
1) Czy lubisz prowadzić bloga? - Oczywiście, prowadzę nawet dwa: ten (prywatny) oraz drugi, poświęcony mojemu Klubowi Mam
2) W jaki sposób się relaksujesz? - Czytam, idę na spacer, sprzątam, niekiedy też tańczę ;)
3) Czy masz swoją filozofię rodzicielstwa? Opisz ją - hmm, staram się hołdować zasadom Rodzicielstwa Bliskości: noszę synka w chuście / nosidle ergo, śpię razem z nim, karmię piersią na żądanie i staram się wsłuchiwać w jego potrzeby.
4) Dokończ zdanie: Gdy dzieci doprowadzają mnie do szału... - ... oddycham głęboko, liczę do pięciu i... tłumaczę wszystko jeszcze raz ;)
5) Gdybyś mogła mieszkać w dowolnym miejscu na świecie, gdzie by to było? - Na pewno któryś ciepły kraj, z wieloma urokliwymi zakątkami do zwiedzania.
6) Czy lubisz prace domowe? - Owszem, większość tak ;) Chętnie sprzątam i piorę, prasowanie - ujdzie, gotuję gdy wiem, że potrawy nie zepsuję, a naprawy mężowi oddelegowuję ;)
7) Czego chciałabyś mieć więcej? - cierpliwości! No, może jeszcze wolnego czasu przed 21:00...
8) Która książka jest Twoją ulubioną i dlaczego? - Trudne pytanie, bo jednej ulubionej nie ma :D Jeśli już mam którąś postawić na cokole, będzie to oryginalna Diuna Franka Herberta. Za całokształt.
9) Czy potrafisz gotować? - Wg siebie samej nie bardzo - korzystam zawsze z przepisu i wkurza mnie, gdy potrawa mi nie wyjdzie, gotuję też tylko sprawdzone dotąd rzeczy ;)
10) Jaka jest Twoja ulubiona pora dnia? - Poranek, gdy Synek jeszcze śpi, a ja sączę kawkę, a zaraz potem pora spaceru, czyli wczesne popołudnie ;)
11) Czy oglądasz seriale? Które? - Tu znów pewnie nie wpiszę się w stereotyp, bo ostatnio oglądam głównie zagraniczne procedurale, np. Castle, Mentalistę, Arrow... :)

Uff, sporo się dziś o mnie dowiedzieliście ;) Teraz Wasza kolej. Oto blogi, które Mama_w_bojówkach nominuje do Liebster Award:
1) Zawód Mama - bo etatowe mamy powinny rządzić światem ;)
2) Mantaka - za śliczne produkty wytwarzane dla mam (choć nie tylko) przez mamę
3) Zakochana Mama - za zapiski dla potomnych, w szczególności córeczki
4) ŻiŻi: a peek into my crazy world - za lekkość pióra i ładny graficznie blog
5) Ja i Ono - za kopalnię pomysłów dla małych i dużych
6) Drugie notki Idyjotki - za całokształt, tego bloga ani jego autorki nie trzeba przedstawiać ;)
7) Kotów Trojga Przypadki - za Koty i ich ciekawy punkt widzenia
8) Blog 4 5 Kids - za ciekawe podejście do życia, wielodzietności i domowej edukacji
9) A tak się bawimy - o tym, jak ciekawie bawić się z dziećmi
10) Marzenia Adasia - mama artystka ubiera dziecięce sny...
11) Edukacja Domowa - niech tytuł mówi sam za siebie ;)

No i na koniec - moje pytania do Was:
1) Skąd pomysł na Twój/Wasz blog?
2) Czy z pisania / blogowania można żyć? Jak myślisz?
3) Gdy nie blogujesz, jak spędzasz czas?
4) Czy masz sprawdzony sposób na stres i "prozę życia"?
5) Czego uczy / nauczyła Cię Twoja rodzina?
6) Jakie trzy rzeczy zabrał(a)byś ze sobą bezwzględnie na bezludną wyspę?
7) Czego można nauczyć się od Ciebie, co jest Twoją mocną stroną?
8) Komu powierzasz swoje najskrytsze plany i marzenia?
9) Czy udaje Ci się wytrwać w postanowieniach noworocznych?
10) Czy jest coś, co Cię w życiu irytuje / wkurza?
11) Co zrobiłeś/aś, czego nigdy byś się po sobie nie spodziewał(a)?

Miłej zabawy!

środa, 27 lutego 2013

Dialogi na cztery nogi ;)

Coś mi się wydaje, że zaczniemy nowy cykl notek na blogu - Dialogi na Cztery Nogi :D Synek_w_bojówkach zaczyna składać coraz śmieszniejsze dwu- i trzy-wyrazowe kombinacje. A niekiedy po prostu zdarzają się rozmówki - perełki. Oto dzisiejsza, która miała miejsce po przejściu przez dom wroga numer jeden - odkurzacza:

Ja: Synku, popatrz, jaki byłeś dzielny!
Synek: Ta (tak).
Ja: Jesteś dzilnym synkiem?
Synek: Ja tata (jak tata ;) )
Ja: O, no pewnie, jesteś dzielny jak tata! Tata jest bardzo dzielny. I kto jeszcze jest dzielny?
Synek: Baba! (babcia).
Ja: O, babcia jest dzielna. I kto jeszcze?
Synek: Dzia! (dziadek).
Ja: No tak, dziadek też jest dzielny! A mama jest dzielna?
Synek: Uhm (kręcąc głowką na "nie")...

Tuż potem Synek zabrał się za picie mleczka, a Mama_w_bojówkach pogrążyła się w zadumie. W końcu na tle reszty rodziny wyszła na mięczaka :D

czwartek, 21 lutego 2013

Synek zaskakuje vol. 3 ;)

Trochę nas tu nie było, ale bynajmniej nie z lenistwa. No, może z "nienadążnistwa" ;) Ostatnio tyle się dzieje u Synka, że rodzice ledwo nadążają za zmianami, zarówno tymi widocznymi przysłowiowym gołym okiem, jak i tymi, które zauważają dopiero po chwili przypatrywania się synkowym zabawom... 

Czy maluchy powyżej roku też mają coś w rodzaju skoków rozwojowych? Jeśli tak, to Synek_w_bojówkach jest ich chodzącym przykładem - dostrzegalne postępy ruchowe zmieniają się z intelektualno-odkrywczymi w niemalże równych odstępach w czasie i przestrzeni ;) Te pierwsze zauważyć dość łatwo - Mamę_w_bojówkach ostatnio zdziwił fakt, że znów musi przejrzeć synkową szafę i co nieco odłożyć, choć z tydzień temu robiła już to samo! A to przykrótkie nogawki spodenek, a to sweterek nie zakrywa już pupy, a to rękawki sięgają niewiele poniżej łokcia... Synek najwyraźniej wystrzelił w górę, ciekawe naprawdę, ile ma teraz wzrostu! Dziadkowie też się śmiali, że kiedyś gdy kręcił się po ich kuchni (najpewniej w poszukiwaniu kotów, ale o tym kiedy indziej) głowy Synka nie było widać zza stołu, a teraz widać ją niemal całą, więc już się przed Dziadkami nie ukryje (przed kotami, swoją drogą, też nie, więc zawczasu uciekają na z góry upatrzone pozycje...). Z wzrostem w parze idzie siła, którą Synek z zapałem wykorzystuje, by odkrywać wciąż nowe rzeczy, pakując się niekiedy w niezłe tarapaty! 

Hitem ostatnich dni były... drzwi przesuwne ;) Podczas wizyty u dziadków Synek odkrył, że do jednego z pokoi, których jak dotąd nie zwiedzał, prowadzą właśnie takie drzwi. Położył więc na nich rączki i nacisnął, tak jak robił to przy drzwiach, które znał z domu. Nie udało się ich otworzyć, więc spróbował inaczej, a Mama zastanawia się do teraz, u kogo to podpatrzył: Położył na płaszczyźnie drzwi jedną rączkę, drugą chwycił za ich brzeg, pochylił się opierając na bioderku i... popchnął drzwi.Udało się - drzwi ustąpiły, a Synek, zadowolony, powtórzył próbę jeszcze kilka razy, tak dla pewności ;)

Ostatnio często też kuszą go rozmaite faktury - kuchnia stała się poligonem wielu synkowych doświadczeń. Cukier i kaszę przesypywał rączkami i sprawdzał, czy przykleją się do palców, płatki śniadaniowe przerzucał z pudełka do pudełka, makaron z zupki ugniatał między palcami, a płynem do naczyń, lekko spienionym na myjce, malował po oknie, rozprowadzając paluszkami ciekawe wzory ;)

Chyba najważniejszym jednak z synkowych postępów jest rozwój słownictwa. Synek mówi coraz więcej a do tego coraz więcej "po naszemu". Ku uciesze rodziców zaczyna też składać ze sobą dwa, a niekiedy i trzy wyrazy! Dzięki temu coraz lepiej idzie mu wyrażenie tego, czego chce, choć wspomaga się gestami i mimiką, by mieć absolutną pewność że Mama odgadnie, że chodzi mu o tę konkretną bajkę, tę konkretną kaszkę na kolację, czy zaspokojnenie innego palącego pragnienia ;)

Mama_w_bojówkach nie może wytrzymać z ciekawości, jak dalej będzie się zmieniał jej Synek, no i ile interesujących przygód przyniesie mu wiosna, która jest (ma nadzieję!) tuż tuż, a z nią dłuższe i cieplejsze dni, pełne niezliczonych możliwości dla Małego Odkrywcy.

niedziela, 20 stycznia 2013

Jedna zmiana na raz...

Jedną zmianę na raz - tak zalecają niemalże wszyscy - psychologowie, pedagodzy, sami rodzice. Chodzi o to, by dziecka nie stresować zbyt wielką ilością nowych doznań, wymagań i wydarzeń. Ten rok, nawet jeśli przyjmiemy zasadę Jednej Zmiany na Raz, jak to z resztą po trochu już wdrażamy, ale o tym za moment, będzie rokiem dużych zmian dla Rodzinki_w_bojówkach, a w szczególności Synka.

Zacznijmy od zmiany, którą już po troszku wprowadzamy - zmiany rytmu dziennego i wieczornego snu. A ściślej - zmiany w kierunku wcześniejszego zarówno wstawania, jak i kładzenia się na noc. Rozleniwieni bożonarodzeniowo-noworocznym urlopem rodzice jakoś wracają do rytmu zwykłych, pracowo-sprawunkowych dni, ratując się w razie potrzeby kawą o poranku lub z tak zwanego rozsądku kładąc się spać przed północą. Synka do zmian rytmu przekonać nieco trudniej. Wstawał w okolicach 9:00, 10:00 rano przez ponad tydzień, kładł się na dzienną drzemkę po obiedzie, więc około 17:00, czasem 18:00 i spał wtedy nieraz nawet i 2 godziny, więc do tej północy potrafił niekiedy urzędować potem wraz z rodzicami. O ile wieczorny rytuał kąpieli, mycia ząbków (Synek uwielbia, ale to materiał na osobny wpis), przebrania w piżamkę, a od niedawna po-kąpielowej bajki, mamy opanowany: wraz ze zgaszeniem świateł po bajce, ułożeniem się w łóżku i uchyleniem okna celem przewietrzenia pokoju nastaje błoga cisza i relaks pod kołderką, a Synek odpływa w objęcia morfeusza dość szybko, niekiedy z pomocą maminej piersi. Rano natomiast trzeba się trochę nagimnastykować, by obudzić go wcześniej, niż o 10:00... No, przy dobrych wiatrach, o 9:00 ;) Ciekawa jestem, jakie pomysły mają inni rodzice, bo mnie przychodzi do głowy stopniowe, codzienne kładzenie Synka spać o te pół godzinki - godzinkę wcześniej, i podobnie, odpowiednio wcześniejsze budzenie - muzyczką z ulubionego ostatnio Radia Bajka, zapachem śniadania, czy choćby zmianą pieluszki i piżamki na dzienny strój, co skutkuje niemal zawsze. Trzymajcie kciuki, a porady podrzucajcie w komentarzach.

Duża zmiana w życiu Synka szykuje się, o ile nie zawiedzie ekipa budowlana, pod koniec jesieni, ewentualnie zimą tego roku - przeprowadzka, wreszcie, na swoje. Czyli nowy dom, nie tylko odwiedzany. Nowy pokój do spania i zabawy, nowe miejsce, nowe kolory, zapachy i lokalizacje do poznania, zwiedzenia i skatalogowania w małej mądrej główce, by wiedzieć co, gdzie, po co i jak się mieści ;) Nieznajome, choć tylko przez chwilę, ciekawe, a zarazem niepokojące, bo... inne. Jestem bardzo ciekawa jak zniesie przeprowadzkę niemal dwu-i-pół-letni brzdąc... Czy ktoś z Was przeprowadzał się z maluszkiem? Czy było trudno? Chętnie posłucham dodających otuchy historii ;)

Cóż jeszcze mamy na liście zmian? Spójrzmy - nauka korzystania z nocniczka oraz - w perspektywie - odstawienie od piersi. Kolejne rewolucje, na pierwszą z których synek jest już, powiedzmy, gotowy: zaczyna pokazywać, gestem i ruchem, choć jeszcze nie słowami, że właśnie chce mu się siusiu lub też kupkę. Tak, dobrze czytacie - że właśnie zaczyna robić ;) Pozostaje zatem nauczenie go, że wypadałoby sygnalizować nieco wcześniej potrzebę nocnikową - ot choćby po to, by na ów nocnik zdążyć siąść. Ale, to już chyba "na nowym", no, chyba że Synek wyraźnie będzie gotowy wcześniej... Byle nie przytłoczyć go ilością zmian w, jak to mówi Babcia, "jego malutkim żyćku."

To będzie ciekawy rok...

piątek, 11 stycznia 2013

Postanowienia noworoczne

Z niewielkim opóźnieniem wraca na łono bloga Mama_w_bojówkach. Uff. Święta i okres świąteczno-noworoczny wiązały się u nas z nie lada gonitwą! Budowa domu, mimo mrozów atakujących z zaskoczenia, ruszyła z kopyta, a Rodzinka_w_bojówkach ma coraz bardziej realne szanse wprowadzić się "na swoje" jeszcze w tym roku (ale cyt, nie zapeszajmy). 

Synek, jak to Synek - rośnie i rozwija się w tempie błyskawicznym: chodzi i biega jak zawodowiec, wspina się na meble i różnorakie sprzęty na placu zabaw, coraz chętniej bawi się też z innymi dziećmi, choć mniej-niż-dwulatki podobno się nie integrują ;> 

Z tego wszystkiego Mama_w_bojówkach zapomniała o postanowieniach noworocznych, których co roku stawia sobie co najmniej kilka. Cóż, jedno z nich to na pewno - częściej tu zaglądać ;) 

A jakie są Wasze postanowienia?